Jak pamiętamy, zniesienie systemu winietowego wywołało niezadowolenie wielu przewoźników. Z ich punktu widzenia tamten system był korzystny: każdy płacił tyle samo, niezależnie od przejechanych faktycznie kilometrów i od stanu pojazdu. A właśnie regulacje dotyczące „elektronicznego myta” zróżnicowały stawki opłat od norm środowiskowych, spełnianych przez pojazdy.
Nie jest tajemnicą, że Polska ma się czego wstydzić, jeżeli chodzi o ciężarówki, które jeżdżą po naszych drogach. Pojazdy, spełniające normę emisji spalin Euro 5 – a więc najmniej szkodliwe dla środowiska naturalnego – cały czas stanowią o wiele mniejszy odsetek, niż w państwach zachodniej Europy. Na szczęście sytuacja ulega systematycznej zmianie, a jednym z powodów tego stanu rzeczy są opłaty wnoszone z tytułu e-myta. Najwyższe stawki za przejazd obciążają właścicieli pojazdów z homologacją Euro 3, nie mówiąc o starszych typach. Takie rozwiązanie okazało się skutecznym impulsem dla przewoźników, którzy dotąd zwlekali z modernizacją taboru. O ile w lutym br. wskaźnik pojazdów z normą Euro 5 wynosił 24,5%, to obecnie kształtuje się on w granicach 28%. Powoli spada również liczba ciężarówek z homologacją Euro 3.
Do przedsiębiorców najlepiej przemawiają liczby. A tu kalkulacja jest prosta: im szybciej wymieni się pojazdy, tym szybciej się zaoszczędzi. Hasło: ekologia się opłaca – należy rozumieć dosłownie.